Visiting the Original Bolivian Copacabana *** Copacabana nad brzegiem Titicaca

Tak więc, po ponad trzech latach życia w Boliwii, w końcu odwiedziłam największą atrakcję turystyczną w kraju – Jezioro Titicaca! Dlaczego tak późno? Cóż, ostatni raz padliśmy ofiarami dość powszechnej w  Boliwii działalności – blokady drogowej. Tym razem jednak, droga do najwyższego żeglownego jeziora świata stała przed nami otworem :)

So, after more than three years in Bolivia, I made it at last to the most visited tourist attraction in the country – the Lago Titicaca! Why so late? Well, last time I fell victim to quite common in Bolivia activity – the road blockages. This time however, the road to the highest navigable lake in the world stood wide open:)

_MG_5000

Widok błękitnej wody Titicaca, po brązowym i pomarańczowym krajobrazie Altiplano, przyprawia o dreszcze. Szafirowa i szmaragdowa woda to przecież cecha tropikalnych mórz! Ale nie daj się zwieść kolorem wody lub błękitem nieba – średnia temperatura w tym regionie wynosi 15 stopni Celsjusza (w ciągu dnia)! Zimno daje się w kość, zwłaszcza podczas przeprawy promowej przez Cieśninę Tiquina, która trzeba przepłynąć, aby dostać się do Copacabany – głównego miasta po boliwijskiej stronie tego dużego jak morze jeziora. Sama przeprawa drewnianymi tratwami przewożącymi duże ciężkie autobusy, ciężarówki i inne pojazdy w poprzek zimnej i głębokiej wody, mrozi krew w żyłach!

To see the wast blue waters of Titicaca, after brown and orange landscape of Altiplano, gives an amazing thrill. The emerald sapphire waters – the feature of the tropical seas! But don’t be fooled by the colour of the water or blue sky – the average temperature of this region is 15 degrees Celsius (in a daytime)! The cold freezes you to the bone especially on the ferry across the Strait of Tiquina which you need to take in order to get to Copacabana – the main city on the Bolivian side of this sea-like lake. Small wooden boats carrying big heavy buses and trucks across the cold waters – that itself makes you shiver!

A następnie, po krótkiej i zakręconej jeździe, odsłania się przed nami zapierający dech w piersiach widok na panoramę miasta, które dało nazwę najsłynniejszej plaży w Rio de Janeiro – Copacabana. To raczej małe miasteczko zbudowane między Mount Calvario i Mount NiñoCalvario (lub Kesanani), mające około 6000 mieszkańców, mieści dość duża XVI-wieczna Bazylikę Matki Bożej z Copacabany – świętej patronki Boliwii.

And then, after short curvy ride, you see the breathtaking panorama of the city that gave name to the most famous beach in Rio de Janeiro – Copacabana. This rather small town built between Mount Calvario and Mount Niño Calvario (or Kesanani) having approximately 6,000 inhabitants, is a home to a rather big 16th century Basilica of Our Lady of Copacabana – the patron saint of Bolivia.

Ale przed 1534, Copacabana znajdowała się pod inkaską okupacją , tak jak dziesiątki innych miejsc w Boliwii. Inkowie uważali ją za klucz do starożytnej świątyni i wyroczni na wyspie Titicaca, które przejęli jako miejsce kultu od plemienia Aymara, pierwotnych mieszkańców wyspy. Istnieje przekonanie, że nazwa miasta pochodząca z jezyka Aymara ‘kota kahuana’, znaczy tyle co “widok na jezioro” lub od “Kotakawana” – boga płodności w mitologii starożytnych Andów, odpowiednika klasycznej greckiej bogini Afrodyty. Ten androgyniczny bóg mieszka w Titicaca, a jego dwór składa się z istot “Umantuus”, znanych jako syreny w kulturze zachodniej, reprezentowanych w sztuce  zarówno pogańskiej jak i katolickiej.

But before 1534, Copacabana was an outpost of Inca occupation among dozens of other sites in Bolivia.  The Incas held it as the key to the ancient shrine and oracle on the Island of Titicaca, which they had adopted as a place of worship from Aymaras, the original inhabitants. There is the belief that the name of the city is derived from the Aymara ‘kota kahuana’, meaning “view of the lake’ or from “Kotakawana” – the god of fertility in ancient Andean mythology, the equivalent to the classical Greek goddess Aphrodite or the Roman Venus. This god is androgynous and lives in the Titicaca, and his court consists of creatures (male and female) that are represented in colonial sculptures and in Catholic churches. They were called “Umantuus”, known as mermaids in Western culture.

Według miejscowej legendy, w 1576 roku, inkascy rybacy zostali zaskoczeni przez potężną burze na jeziorze Titicaca. Dzieki modlitwie o pomoc, objawiła sie przed nimi Najświętsza Maryja i poprowadziła ich do bezpiecznej przystani. W dowód wdzięczności, rybacy zbudowali kapliczkę zawierający figurkę Matki Boskiej, wyrzeźbiona przez Tito Yupanqui. Ten wnuk Inkaskiego króla nie był rzeźbiarzem za zawodu, ale natchniony przez wizję, udał się do Potosi (wówczas jednego z najważniejszych ośrodków sztuki na świecie), aby nauczyć się rzemiosła. Po wielu próbach własnoręcznie wyrzeźbił Czarną Madonnę , jak figura jest również nazywana, z drewna kaktusa agawy, po czym zaniósł ją na piechotę do Copacabany i umieścił w kaplicy z ‘adobe’. Wkrótce potem, uprawy tych, którzy wątpili w jej moc, w tajemniczy sposób zostały zniszczone i więcej cudów zostało dokonanych.

According to a local legend, in 1576, some Inca fisherman were caught in a terrible storm on Lake Titicaca. As they prayed for help, the Virgin Mary appeared and led them to safety. In gratitude, they built a shrine containing a statue of the Virgin, which was sculpted by the Inca craftsman Tito Yupanqui. The grandson of Inca ruler wasn’t a sculptor, but was so affected by the vision that he set out to Potosí (then one of the most important art centers in the world) to learn to sculpt and where he hand-carved the Black Madonna, as the image is also called, from the wood of a maguey cactus. Then he carried it by foot to Copacabana and placed in an adobe chapel. Soon afterwards, the crops of those who doubted her power were mysteriously destroyed and more miracles were performed.

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

Obecna Bazylika, ktora została zbudowana na miejscu Świątyni płodnośći (obecnie małe świątynie płodności rozproszone są wzdłuż brzegów jeziora w Boliwii i Peru), dominuje nad miastem bielą kopuł w stylu mauretańskim i kolorowymi azulejos (niebieskimi płytkami ceramicznymi w stylu portugalskim). Została ona ukończona w 1805 roku. Kaplica zwana “Camarin”, gdzie stoi święta figura, to jedyne miejsce, które pozostało nietknięte podczas Wielkiego Powstania Indian w 1781, podczas którego sam kościół został zbezczeszczony. Jednak w 2013 roku, Bazylika Matki Bożej z Copacabany została okradziona i sama święta figura pozbawiona złotych i srebrnych ornamentów … O tempora o mores!

The present Basilica, built where the main Temple of the Fertility of Kotakawana once stood (nowadays there are small fertility temples along the shores of lakes in Bolivia and Peru) was completed in 1805 and dominates the town with its white exterior, Moorish-style domes and colorful azulejos (Portuguese-style blue ceramic tiles). The chapel called “Camarin’, where the Holy figure is held, was the only place that remained untouched during the Great Indigenous Uprising of 1781, while the church itself was desecrated. However, in 2013, the Basilica of Our Lady of Copacabana was robbed and the image of the Virgen de Copacabana was stripped of her gold and silver accessories … O tempora o mores!

boliviainmyeyes

Info: Oryginalna rzezba Matki Boskiej stoi wysoko na ołtarzu głównym, a wejście do kaplicy jest ograniczone. Na szczescie dostepna jest wierna replika figury stojaca w nawie bocznej kościoła.

Info: the original statue of Virgin Mary stands high on the main altar and the entrance to the chapel is limited, but the replica of the figure is available to see in the side aisle of the church.

boliviainmyeyes

Co jeszcze warto zobaczyć w Cocpacabanie?

* Można wspiąć się na wzgórze Calvaria, skąd rozciąga się piękny widok na miasto i port. My sami sobie odpuściliśmy, bo ja umierałam już po krótkiej wspinaczce do naszego hotelu, ale jak mówią, ta naCalwarie zwykle trwa 30 minut.

* Można odwiedzić Horca del Inca – kamienna strukturę wykorzystywana do celów astronomicznych przez preinkaska kulturęChiripa, która znajduje się na skalistym wzgórzu w południowo-wschodniej części miasta. Piesza wycieczka do Horca del Inca jest tylko dla tych z dobra kondycja, bowiem ścieżka podobno jest stroma i, jak możecie się domyślić, my sami nie skorzystaliśmy.

* Odwiedziliśmy natomiast Isla del Sol, o której opowiem w następnym wpisie!

What else do do in Cocpacabana?

* You can climb the Calvaria – on the hill with the lovely view of the city and harbour. We haven’t done that as I was dying of altitude just after a short climb to our hotel, but they say, it normally takes 30 minutes to get to the top.

*You can visit the Horca del Inca – stone structure used for astronomical purposes by the pre-Incan Chiripa people, located on a rocky hill in the southeast part of town. Hiking to the Horca del Inca is only for those of reasonable fitness, as the path is steep and rough so, as you can guess, we haven’t done that either.

* We did visit however the Isla del Sol which I will tell you about in the next post! Stay tuned!

Copacabana

Informacje praktyczne:

Droga: my pojechaliśmy do Cocpacabany z Cochabamby naszym własnym samochodem, ale najprostszym sposobem na dostanie się do tego miejsca jest wykupienie wycieczki w jednej z agencji turystycznych w La Paz lub zorganizowanie jej sobie samodzielnie, kupując bilet na autobus. Jazda z zawsze zakorkowanego El Alto zajęła nam około 4 godzin. Trzeba tez przygotować się na dodatkowa opłatę za przeprawę promem.

Hotel: w Copacabana istnieje wiele hoteli i hosteli w różnych cenach. My mieszkaliśmy w jednym z najdroższych i najlepszych, jak to mówią: Hotelu Rosario, który oferuje piękne pokoje z widokiem, wspaniałe śniadania i serwis. Jednak, mieliśmy pewne problemy z ciepłą wodą w godzinach wieczornych (kiedy rzeczywiście jej potrzebowaliśmy), co wydaje się być częstym problemem w tym mieście, jak dowiedzieliśmy się później. Wskazówka: dobre hotele powinny być zarezerwowane z wyprzedzeniem, ponieważ szybko się zapełniają!

Restauracje: najlepsza / najbardziej elegancka znajduje się w Hotelu Rosario. Oferuje oan fantazyjne jedzenie i bardzo dobra obsługę w cenie 70 – 100 bs. na osobę. Tańsze miejsca można znaleźć wzdłuż Calle de Agosto 6. Cafe Zero serwuje całkiem dobre hamburgery. Obok jeziora istnieje również wiele tanich i prostych miejsc serwujących świeżo złowione pstrągi (trucha).

Practical Info:

The road: We drove to Cocpacabana from Cochabamba in our own car, but the easiest way to get there is to buy a trip with one of the agencies in La Paz or get a bus ticket yourself. The ride from always busy El Alto took us about 4 hours. There is a charge for the ferry ride across the lake before you get to Copacabana.

Hotel: There are many hotels in Copacabana at various prices. We stayed at the most expensive one and the best as they say: Hotel Rosario, which offers beautiful rooms with the view, great breakfast and service. However, we had some problems with the hot shower in the evenings (when you actually need one), which seems to be a common problem in the city as we found out later. Tip: good hotels should be booked in advance as they fill up quickly!

Restaurants: The best/most elegant one is in Hotel Rosario. It offers fancy food and very good service in a price range of 70 – 100 bs. per person. Cheaper places can be found along the Calle 6 de Agosto. Cafe Zero serves quite good burgers. Beside the lake there are many cheap and simple places serving freshly caught trout (trucha).

Ciekawostka: Plaża nad Zatoką Copacabana polozona na wysokosci 3841 m.n.p.m jest uważana za jedną z najwyższych na świecie.

Interesting fact: The beach on the Gulf of Copacabana located at an altitude of 3841 meters above sea level is considered one of the highest in the world.

Źródła/ Sources: sacred-destinations.com, Wikipedia and own experience.

Los Tajibos de Santa Cruz de la Sierra

Różowy nie jest moim ulubionym kolorem, ba! wręcz go nie cierpię, ale nie zmienia to faktu, iż pięknie prezentuje się on na tle błękitnego nieba. Nie uważacie?

Pink is not my favorite color, bah! I hate it outright :) But recently I have come to the conclusion that it looks beautifully against the blue sky.

toborochi

Lipiec w Santa Cruz stoi pod znakiem tego właśnie koloru, a to za sprawa kwitnących w tym czasie  drzew zwanych TAJIBOS. Niestety, zimne wiatry skróciły żywot tych różowych piękności i dziś po kwiatach nie ma już śladu.

July in Santa Cruz is pink, because at this time trees are flowering with pink flowers. Unfortunately, the cold winds shortened life of these beauties and today there isn’t any trace of them left.

toborochi

 Tajibo, ktorego  właściwa nazwa to TABEBUIA, wywodzi się z języka plemion zamieszkujących Brazylie. Tajibo pochodzi z rodziny bignionowatych drzew tropikalnych występujących od Karaibów po Argentynę. Kwiaty tych drzew pojawiają się pozna zima, są one torebkowate i zebrane w grona. Mogą być różowe, białe i żółte. Ciekawostką jest, ze to samo drzewo w różnych okresach kwitnie w innym kolorze!

In Bolivia they are called Tajibos, but their proper name TABEBUIA is descended from the language of the tribes inhabiting Brazil. Tajibo comes from a family of tropical trees growing from the Caribbean to Argentina. Flowers of these trees that appear in late winter :) are trumpet like and gathered in clusters. Petals can be pink, white and yellow. I don’t know if this is true, but I heard that the same tree can bloom in different colors depending on the season? Well, the time will tell!

Tajibo oprócz walorów estetycznych posiada również zastosowanie w produkcji drewna ozdobnego, a z kory niektórych gatunków wyrabia się herbatę lapacho. Podobno bardzo łatwo jest wyhodować drzewo z nasiona, pod warunkiem, ze robi się to w klimacie tropikalnym:)

Tajibo in addition to its aesthetic function is also used in the production of ornamental wood, and bark of some species is used to make Lapacho tea. Apparently, it is easy to grow from the seed, provided that this is done in a tropical climate :)

W Santa Cruz Tajibos są bardzo popularne, ale najpiękniej wyglądają na Plaza Principal, w polaczeniu z piękną architektura. Zapewne nie jest przypadkiem, iż najlepszy hotel w Santa Cruz (według Crucenos) nosi nazwę ‘Los Tajibos’. Miałam naprawdę szczęście, ze zdążyłam porobić kilka zdjęć, zanim kwiaty zostały rozdmuchane przez wiatr!

In Santa Cruz, Tajibos are very popular but they look the most beautiful on the Plaza Principal, surrounded by the beautiful architecture. Probably not coincidentally the best hotel in Santa Cruz (according to Crucenos) is called‘Los Tajibos’. I was so lucky to take some pictures before those flowers were gone with the wind!

toborochi

The Old Road to/from Cochabamba *** Stara droga do Cochabamby (z Santa Cruz)

Google Maps podaje, że podroż ‘starą drogą do Cochabamby’ (carretera antigua a Cbba) z Samaipaty zajmuje 5 godzin i 45 minut; legendy gloszą, iż kilku śmiałków zrobiło te trasę w 6 godzin. Przyjmuje się, że normalny czas to 8 godzin, a nam podroż zajęła 10! No, może 9, bo wieczorem straszny był korek w Cochabambie i kilka razy się zatrzymywaliśmy, by rozprostować kości i sprawdzić, czy opony cale.

Google Maps says that the trip by ‘old road to Cochabamba’ (carretera antigua a Cbba) from Samaipata takes 5 hours 45 minutes; legend says that a few brave souls have made it in 6 hours. It is assumed that normally the time of travel is 8 hours, but the journey took us 10 hours! Well, maybe 9, because in the evening there was a terrible traffic jam in Cochabamba and we’ve stopped on the way few times to stretch our legs and check if the tires are ok.

camino antiguo a Cochabamba

camino antiguo a Cochabamba

Nową drogę łączącą Santa Cruz z Cochabambą wybudowano po drugiej stronie Parku Amboro —> klik, i jest ona przez pierwsze 5 godzin zupełnie prosta. Najgorsze są ostatnie 3 godziny, poczynając w VillaTunari w Chapare, gdzie droga widzie przez ‘niestabilnie geologicznie’ górzyste rejony lasu deszczowego. Stara droga wygląda zupełnie na odwrót – pierwsze 8 godzin (6, licząc z Samaipaty) to slalom podziurawioną nawierzchnią, od Comarapy głownie żwirowo- kamienistą i 3 ostatnie nowiutką asfaltówką.

The new road connecting Santa Cruz with Cochabamba was built on the other side of the Amboro Park —> click, and it’s for about 5 hours straight. The worst are the last 3 hours, starting in Villa Tunari in the Chapare region, where the road goes through ‘unstable geologically’ mountainous areas of rainforest. The old road looks the other way round – the first 8 hours (6, if starting from Samaipata) are via a curvy road full of holes and from Comarapa mainly gravel, and only the last 3 hours take us by brand new highway.

fot.datos.bo.com

fot.datos.bo.com

for.parkswatch.org

Chyba nigdy nie czułam takiego stresu w tak pięknych okolicznościach przyrody. No bo kto chciałby złapać gumę czy doznać awarii pojazdu na zupełnym odludziu? Akurat tego dnia, niemal nikt tą drogą nie jechał, wiec i o pomoc trudno. A telefony nie mają zasięgu.

I guess I’ve never felt such stress in such a beautiful natural circumstances. No one probably would like to experience a vehicle breakdown in the middle of nowhere. Just that day, almost nobody else was going that road, so it would be impossible to get some assistance and there was no phone coverage.

el camino antiguo a Cochabamba

Przez 6 godzin jechaliśmy wiec z duszą na ramieniu, mając złudną nadzieje, że każdy kolejny zakręt będzie tym ostatnim. Po godzinie w lesie deszczowym, nabawiłam się również strachu przed ‘spadającymi chmurami’, przypominającymi mgliste sceny z powieści Kinga…

For 6 hours or so we drove with the ‘souls on our shoulder’, with the illusory hope that each next turn will be the last one. After an hour in the rainforest, I also developed the fear of ‘falling clouds’, recalling the misty scenes from the novel of King …

el camino antiguo a Cochabamba

Nawet nie wiecie, z jaką ulgą przywitaliśmy miejscowość Epizana, od której zaczynała się nowiutka autostrada do Cochabamby i Sucre oraz to, iż chyba jednak nie będziemy musieli skorzystać z gościnności lokalnego Hiltona, istniała bowiem realna szansa na to, że przed zmrokiem dotrzemy do celu.

You can’t even imagine with what relief we greeted the small town of Epizana where a brand new highway to Cochabamba and Sucre starts. We were also happy that we won’t have to stay overnight in the local Hilton, because there was a real chance that we reach our destination before nightfall. 

el camino antiguo a Cochabamba

I tak też się stało. Dostaliśmy tez prezent od losu, który wynagrodził nam częściowo stresy podroży – widok ośnieżonych szczytów Cordillera de Cochabamba w ciepłym świetle ostatnich promieni zachodzącego słońca…

And so it happened. But before that, we got a gift from the Mother Earth that has rewarded partially our stressful journey – view of snow-capped peaks of the Cordillera de Cochabamba in the warm light of the last rays of the setting sun …el camino antiguo a Cochabamba

Porada: nie polecam podróżować starą drogą do Cochabamby, nawet dla ładnych (choć wcale nie zapierajacych dechu w piersiach) widoków. Niestety, od czasu do czasu nie ma wyjścia, kiedy ta nowa ‘autostrada’, wiodąca przez tropiki, zostanie zasypana, czy zarwie się na niej któryś z mostów (jak niedawno).  A tym, co jada z Santa Cruz (Samaipaty) do Sucre, polecam podróżowanie w dzień, przede wszystkim ze względów bezpieczeństwa!

Tip: I do not recommend to travel the old road to Cochabamba, even for pretty views (not so breathtaking though). Unfortunately, from time to time the travellers have no other choice, when there is a landslide on the other route or one of the bridges collapses (as quite recently). However, if you have to get from Santa Cruz (Samaipata) to Sucre, travel this particular road during the day, mainly for safety reasons!

‘El Pueblito’ de Samaipata

Po dwóch i pól roku wyprowadziliśmy się z Santa Cruz de la Sierra. Pożegnanie z tropikalną stolicą Boliwii było trudne, ale zimne surazos i zapowiedz niebieskiego nieba Cochabamby, niezamierzenie ułatwiły nam migrację. Tym razem, postanowiliśmy pojechać tzw. ‘starą drogą do Cochabamby’ (el camino antiguo a Cochabamba), przestając na chwile w Samaipacie. Niestety, i tam sięgają zimne wiatry z argentyńskiej pampy, wiec nasz przystanek był jedynie jednodniowy, ale tez niezwykle emocjonujący (dzięki naszym znajomym) i magiczny (za sprawą naszego hotelu).

After two and a half years we moved out of Santa Cruz de la Sierra. Saying goodbye to Bolivia’s tropical capital has been difficult, but cold surazos and the blue sky waiting for us in Cochabamba, unintentionally helped in our migration. This time we decided to go by the ‘old road to Cochabamba’ (El Camino antiguo a Cochabamba), stopping for a moment in Samaipata. Unfortunately, the cold winds from the Argentine pampas blew there too, so our stop was only one day long, but also extremely exciting (thanks to our friends) and magical (thanks to our hotel).

Samaipata

Hotel Resort El Pueblito to atrakcja turystyczna sama w sobie. Wioska stworzona rękoma artystów plastyków, ogrodników i natury. Uroku całości dodają przemiłe zwierzaki, których nie sposób nie wygłaskać – dwa koty, dwa psy oraz… ozdobne koguty, gołębie, pawie i kolorowe papugi, z których jedna przywita was swojsko brzmiącym: Hola? Hola?

Hotel Resort El Pueblito is a tourist attraction itself. The tiny village created with the hands of artists, gardeners and nature. The delightful animals that can not be not petted added to the charm of the place – two cats, two dogs and … some decorative roosters, pigeons, peacocks and colorful parrots, one of which welcomed us with familiar sounding: Hola? Hola?

Samaipata

Droga do El Pueblito nie jest usłana różami – czterogwiazdkowy hotel położony jest bowiem w górach Samaipaty, a wiedzie do niego wyboista droga. Dostać się tu nie jest jednak trudno – taksówka (dla dwóch osób) z centrum wioski kosztuje 15 bs, a spacer zabierze nam tylko okolo 20 minut (problem możemy miec natomiast w nocy). Na górze możemy delektować się przepiękną panoramą Samaipaty oraz… odwiedzić winnicę Uvairenda Bodega & Viñedos, która położona jest po sąsiedzku, za płotem:) Uwierzcie mi, nawet pochmurne niebo i zimny wiatr nie są w stanie przesłonić piękna tego miejsca, ale i nietrudno jest sobie wyobrazić, jak niesamowicie musi ono wyglądać w ciepły słoneczny dzień, z niebieskim niebem nad horyzontem… Jakby nie było, mamy zimę w Boliwii, ale najstarsi górale nie pamiętają tak długo otrzymujących się chłodów i deszczy. Nasze szczęście!

The Road to El Pueblito is not ‘a bed of roses’ – four star hotel is located in the mountains of Samaipata and you need to be prepared for a short but bumpy ride. Getting there is not difficult – a cab (for two people) from the centre of village costs 15 bs. or you can take a 20 min. walk (there could be a problem though, at night). At the top, you can enjoy a beautiful panorama of Samaipata and … visit the winery Uvairenda Bodega & Viñedos, which is located next door, on the other side of the fence :) Believe me, even cloudy skies and cold wind are not able to overshadow the beauty of the place, but it is not difficult to imagine how amazing it must look on a warm sunny day, with blue sky on the horizon … Surely, we have winter in Bolivia now, but the oldest people do not remember such long cold and rainy weather. Lucky us!

Samaipata

W tym miejscu chciałam zaznaczyć, że ten blog nie jest sponsorowany. Za pokój zapłaciliśmy pełna cenę (620 bs. za noc ze śniadaniem), nie dostaliśmy też specjalnego traktowania. Ja po prostu nie mogłam powstrzymać się od pstrykania zdjęć, które i tak oddają tylko cześć uroku ‘El Pueblito’.  Rezerwacja jest prosta a obsługa klienta, co trzeba podkreślić, przemiła.  Jezeli jednak ktoś podróżuje o bardziej skromnym budżecie, wciąż możne odwiedzić ‘El Pueblito’, płacąc 10 bs. za wstęp (5 bs. za dzieci), a na miejscu zjeść obiad, wypić kawę, popływać w basenie (o ile pogoda pozwoli), wygłaskać zwierzaki, pogadać z papugą, a w drodze powrotnej odwiedzić winiarnię i skosztować wina z Samaipaty. Naprawdę warto!

At this point I’d like to underline that this blog post is not sponsored.  We paid a full price for the room (620 bs. per night with breakfast) and did not get special treatment. I just could not restrain myself from snapping photos that reflect only part of the charm of ‘El Pueblito’. Booking is simple and customer service, which I must emphasize, is excellent. However, if you travel on modest budget, you can still visit ‘El Pueblito’, paying 10 bs. entrance fee (5 bs. for children) and enjoy your lunch there, drink a cup of coffee, go for a swim in the pool (if weather permits), pet animals, talk to the parrot, and visit winery and taste wines from Samaipata on the way back to the village. It’s really worth it!Samaipata

Będąc w Samaipacie warto jest również zajrzeć do baru ‘La Boheme‘, okrzykniętego niedawno w lokalnej prasie jako ‘piekło’ i ‘siedlisko zła’ (swoją drogą, niezła reklama;), gdzie nie tylko wypijemy pyszne drinki (do 7pm 2 w cenie 1), ale również pogadamy z miłym barmanem rodem z Australii, który jest w trakcie nauki języka polskiego. Przywitani zostaniemy także przez wielkie żywe maskotki – czarnego jak smola labradora Charliego i rudą jak ogień Ginger (stad może skojarzenie mieszkanców z piekłem?). Nic tylko głaskać:)

If you are staying in Samaipata, you may also visit the bar ‘La Boheme’, hailed recently at a local press as ‘hell’ and ‘den of evil’ (not a bad advertising, isn’t it;), where you can not only have some delicious drinks (until 7pm. 2 for the price of 1), but also chat with a nice bartender/owner from Australia. You will be also greeted there by cute living mascots – the pitch-black labrador Charlie and red-haired Ginger (maybe hence the association with hell?). And you can pet them away – they love it!

Samaipata

A co robić w Samaipacie oprócz degustacji alkoholi i głaskania zwierzaków? Przy dobrej pogodzie opcji jest bardzo wiele! Zajrzyjcie tu —> klik. Zapewniam, nudzić się nie będziecie! Ja sama musze jeszcze wrócić do Samaipaty by zobaczyć jakieś 90 % jej okolicznych atrakcji turystycznych. Na szczęście, Samaipata nie zając, nie ucieknie, a jak kiedyś wyremontują jedyna drogę do niej prowadzącą, to sama podroż będzie jeszcze wiekszą przyjemnością.

And what to do in Samaipata other than tasting spirits and playing with animals? When the weather is good there are countless options! Take a look here —> click. I assure, you will not be bored! I myself still have to go back to Samaipata to see about 90% of its nearby tourists attractions. Fortunately, Samaipata is not a hare,  it won’t escape (another Polish proverb), and if, one day, the only road to Samaipata will be renovated, the trip alone will be even bigger pleasure that it is now.

Pozostajac przy drogach… c.d.n./ Speaking of roads … to be continued….

Bolivian Music I: Rock/ Pop boliviano

Podróżując po Boliwii łatwo odnieść wrażenie, że muzyka boliwijska to tylko cumbia i folklor. Cos w tym jest, bo rytmiczne dźwięki dopadają nas na każdym kroku – na ulicy, w autobusie, w restauracji. Skoczne piosenki w rytmie cumbii, śpiewane przez cholitos i cholitas, można śmiało poorownac z naszym polskim disco polo – niby nikt jej nie lubi, a każdy jej słucha (chcąc czy niechcąc;)  Ja osobiście miałam okazję widzieć nagrania do teledysku grupy cumbii z Cochabamby, podczas spaceru wParque Urbano w Santa Cruz. Panowie zaprosili mnie nawet do tańca, ale ja taka nieumalowana, spocona i w rozciągniętych szortach, wiec się nie skusiłam;) A pomyśleć, że mogłam być na YouTube!

While traveling around Bolivia you can easily get the impression that Bolivian music equals cumbia and folklore. It is because the rhythmic sounds follow us everywhere – on the street, in the bus, in a restaurant. You can compare the lively cumbia songs, sung by cholitos and cholitas, with our Polish disco – polo or Western country music – it seems like no one likes it but everyone listens to it (willingly or not;) I personally had the opportunity to see the video recording of a group of cumbia from Cochabamba  when exercising in Parque Urbano, Santa Cruz. Gentlemen even invited me to dance, but I was such a mess, sweating and wearing old stretched shorts, that gently refused;) And to think that I could be on YouTube!

Ale boliwijska muzyka to nie tylko cumbia i folklor, które ja swoją drogą, uwielbiam i o których jeszcze będę pisala, ale również ROCK & POP! Skompilowałam wiec dla was, z pomocą moich znajomych muzyków zCochabamby, taka małą listę najlepszych boliwijskich zespołów muzyki rockowej i popowej. Usiądź wiec wygodnie w fotelu, włącz głośniki i baw się dobrze!

But Bolivian music isn’t only the cumbia and folklore, which I, by the way, love and will write more about in the future, but also ROCK & POP! So I compiled for you, with the help of my friends – musicians from Cochabamba, a small list of top Bolivian rock/pop bands. Therefore, sit down comfortably, turn on the speakers and enjoy!

Octavia:

H3O:

Wara:

Loukass:

Quirquina:

Jade:

Skalibur:

Track:

Querembas:

Podobało się? Jeżeli tak, to wyszukajcie sobie składanki: / Did you like it? If so, search the youtube for: The best of Rock boliviano!